O tym jak leczyć najogólniej i jak diagnozować przyczyny bólów, schorzeń- chorób.

Wstęp teoretyczny

Mimo, iż nie jestem dyplomowanym bioterapeutą (a może właśnie dlatego!) uzdrawianiem zajmuję się od dość długiego już czasu (kwiecień 2006, gdy wymusiły to na mnie do obrony ataki astralne, wykierowane na mnie i przyjaciół moich) i idzie mi to naprawdę dobrze. W 90% przypadków (co najmniej) uzyskuję pełny sukces.

Pozostałe 10% osób zaś to albo osoby, z którymi nie kontaktowałem się na żywo (nie jest to wymagane, ale lepiej widzę po aurze, co powoduje chorobę, gdzie to dokładnie jest i jak się zachowuje- ponadto szybciej informację zwrotną dostaję zdecydowanie), przez co ich uzdrawianie było trudniejsze, albo te, które za szybko zrezygnowały z dalszego uzdrawiania tzn. pomagałem im z reguły mniej niż 10 min. i zawiedzione, że to „nie działa od razu” nie chciały dalej czekać. Większość niemniej osób w czasie, gdy spędzam z nimi od 15 minut do 1,5 godziny (z przerwami, by nigdy nie było to dłuższe niż 30 minut, lub gdy siła bólu jest nie do wytrzymania- nie dłuższe niż godzinę) oznajmia, iż przestało je boleć. Do schorzeń, którymi między innymi zajmowałem się należą:


  • bóle kręgosłupa, nerek itp. itd.
  • bóle mięśni, stawów, bóle szyi, kolan, łokci
  • eliminowałem zakwasy, trądzik
  • leczyłem ponadto bóle brzucha, temperaturę, choroby typowo wirusowe i bakteryjne
  • bóle głowy wszelkiego typu
  • pomagałem chorym na dużo cięższe dolegliwości, gdzie medycyna konwencjonalna zupełnie sobie nie radziła, między innymi lecząc nogę u jednego wujka, który mógł w końcu na nią chodzić i nie odczuwał już w niej bólu, oraz lecząc guza na klatce piersiowej u drugiego wujka, który po 2 dniach od zabiegu, po którym poczuł się zdecydowanie lepiej, zniknął całkowicie i do tej pory nie wrócił (dodam, że lekarze nie mieli pojęcia, jak się tego pozbyć)
  • oraz inne choroby, których było tyle, że w zasadzie wszystkich nie ma sensu wymieniać.

Nie piszę bynajmniej, uprzedzając niektóre złośliwe zapewne opinie, po to, by się chwalić, tylko by pokazać, że doświadczenie, poparte licznymi praktycznymi przykładami wyzdrowień, pozwala mi podzielić się tym, co umiem tak, by w przyszłości Tobie było łatwiej leczyć. Nie mogę więc z prostych powodów pisać o czymś, nie podpierając tego praktyką. Byłoby to niespójne z mojej strony. Chciałbym w tym artykule napisać przede wszystkim nie o tym, jakimi sposobami leczyć, ale co o wiele ważniejsze: jak rozpoznać, gdzie jest przyczyna danej choroby, bo wyleczyć można prawie wszystko wg identycznych schematów, natomiast namierzyć przyczynę choroby jest nieraz naprawdę trudno, nawet mi. Można jednak zawsze, posługując się pewnymi schematami (o których i ja przyznaję zapominam czasem mimo, że sam je wypracowałem) przyśpieszyć proces zdrowienia i zminimalizować ryzyko nawrotów choroby. Zapraszam więc do dalszej lektury.


Etap pierwszy- skanowanie

Jest pierwsza bardzo, bardzo ważna rzecz, od której zacznę- nie baw się w jasnowidzenie i zabawy ze skanowaniem aury, zanim nie zapytasz osoby, co jej dolega! Nie chodzi o udowadnianie, że możesz to zobaczyć, a o jej zdrowie i zapamiętaj to! Nie wiem, czy zdajesz sobie sprawę, ale w aurze jest tyle rodzajów larw i innych tworów energetycznych (nie wspominając, że większość z nich ma po parę swoich kopii, czy nawet kilkadziesiąt), że policzenie tego jest niemożliwe, co dopiero pozbycie się łatwe… Zamiast więc myśleć o tym, która konkretnie larwa jest najbardziej uciążliwa i powoduje realny ból zapytaj osobę- powiedz jej to, co ja teraz Tobie mówię:
„Mógłbym bawić się w wykrywanie chorób, powiedzieć, co Ci dolega, nie pytając o to, wskazać dokładnie miejsce i rodzaj bólu, ale nie dość, że jest to czasochłonne, to do tego niczego nie dowodzi, bo co z tego, że wykryję chorobę, o której i tak wiesz, skoro to wcale nie musi oznaczać, że to uleczę? Umiejętność widzenia choroby nie jest potrzebna do tego, by chorobę uleczyć.”
Ekologia jest najważniejsza- brak jej będzie, jeśli będziesz próbować leczyć dolegliwość, która nie jest największym problemem osoby lub w ogóle nie istnieje- obecność zaburzeń bioenergetycznych wcale nie musi oznaczać bólu! To najważniejsze!
Sprawa druga, jeśli chodzi o skanowanie aury: jest bardzo duża szansa, że lecząc na początku odnajdziesz larwy w tym miejscu, które nie będą bezpośrednio związane z chorobą czy dolegliwością i nawet, jeśli tychże się pozbędziesz ból nie ustąpi. Co więc masz robić? Usuwać wszystko, co tylko widzisz w tym miejscu i robisz to dopóty, dopóki nie uznasz, że miejsce jest w 80-100% czyste energetycznie, ale co najważniejsze: dopóki osoba nie poczuje się lepiej lub całkowicie dobrze. Niektóre choroby mają specyficzne oddziaływanie i mimo, że ich przyczynę usuniesz nawet całkowicie, to ból przechodzi dopiero po „nocnym śnie”. Ważne: po nocnym, a nie po drzemce za dnia. Jeszcze nie wiem do końca, dlaczego sen jest niezbędny i drzemka nie wystarczy, ale faktem jest, że u połowy osób średnio normą jest, że przechodzi w pełni dopiero po przespaniu się całonocnym. Te same jednak osoby nadal czują poprawę już za dnia, tylko potrzebują nocy, by całkowicie przeszło. Także pytaj o to, czy ból ustępuje zamiast sprawdzać to w aurze, bo to często bywa zgubne.


Kolejna ważna rzecz przy skanowaniu: sprawdzaj, czy jest coś, co odtwarza dane zaburzenia w momencie, gdy ciągle wracają i wtedy pozbywaj się tego czegoś.


Dalej: proś osobę, by na ciele wskazała dotykiem miejsce bólu czy objawów choroby dokładnie i zakres tej choroby mniej więcej na tyle, na ile może. Osobiście należę do osób, które zajmują się od niedawna patrzeniem na aurę dłońmi- dotykam miejsca choroby i widzę w nim zaburzenia o wiele lepiej, niż widzeniem typowym. To też weź pod uwagę.


Ważną sprawą jest też to, by skanowania aury dokonywać raczej w obecności osoby- widzenie aury mimo, że jest możliwe na odległość, do pewniejsze rezultaty są przy osobie, będąc fizycznie w jej pobliżu. Poza tym dodatkowo pobyt fizyczny tam, gdzie jest osoba umożliwia wykorzystanie bardziej wyszukanych metod skanowania aury jak widzenie dłońmi (widzenie aury przez dotyk, a dokładniej: widzenie tego, co powoduje choroby przez dotyk tego miejsca fizycznie).
Jeśli leczysz siebie, to dobrze jest od czasu do czasu stosować pewien trick, a mianowicie patrzeć na aurę tak, jak widziałby ją inny ezoteryk. Wbrew pozorom jest to często możliwe, ale co najważniejsze przydatne (weryfikowałem to nawet niedawno „patrząc oczami” kolegi po fachu, który widzi astral nieco inaczej, co nie znaczy, że gorzej czy lepiej- astral to emocje i każdy widzi to inaczej nieco). Niektóre istoty, które ze swojej energetyki chcesz wywalić z racji, że są w Tobie powodują zablokowanie częściowe widzenia astralnego, przez co są niewykrywalne dla Ciebie mimo, że inni je widzą. Wtedy bardzo dobrym podejściem jest spojrzeć na siebie tak, jakbyś patrzył cudzymi oczami. Od razu lepiej widać gdzie, co jest. Ten trick głównie przydatny jest przy autouzdrawianiu, ale jeśli ktoś dokonał ataku astralnego na Ciebie i zakamuflował to, w czym Ciebie walnął, to dobrze jest spojrzeć na swoją energetykę tak, jakby patrzył atakujący, bo jest niemożliwe raczej na dłuższą metę, by stwórca nie widział tego, co sam stworzył. Sam początkowo nie mogłem dostrzec servitorów zakamuflowanych przeze mnie, gdy dokonywałem ataku astralnego, ale prędzej czy później następowało ponowne mapowanie astrala podświadome i wtedy już wszystko było jasne- widziałem je już normalnie.


Kolejna sprawa ważna: rób zbliżenia danych obszarów energetycznych jak największe. Niektóre larwy są tak małe, że prawie ich nie widać i bez zbliżenia możesz nie mieć świadomości, że istnieją, co nie zmienia faktu, że one dalej tam są i mimo rozmiarów mogą być bardzo szkodliwe. Bierz to pod uwagę. Dość często zdarza mi się, że w rozmiarach naturalnych nie widzę larw i dopiero przybliżenie się pozwala ujrzeć je w pełni. Przykładem tego, jak zbliżenie może się przydać są choćby oczy, które w końcu nie należą do największego organu. Przykłady rzecz jasna można mnożyć w nieskończoność.


Etap drugi- przygotowanie na rezultaty

Pamiętaj przede wszystkim tutaj, by nastawić pacjenta na to, że go wyleczysz, ale może nie udać się to przy pierwszym podejściu w pełni i by nie zrażał się tym. Nastaw też go, że choroba może wrócić, ale jest to rzadkie by wiedział, że wtedy zwyczajnie trzeba dokończyć uzdrawianie. Często dobra sugestia, która nastawi optymistycznie osobę na efekty się przydaje- pamiętaj, że nie jest takie ważne, czy wyleczyłeś kogoś dlatego, że w to uwierzyła ta osoba, czy dlatego, że faktycznie masz dar. Oczywiście nie byłbym spójny gdybym stwierdził, że mogę wyleczyć osoby tylko dlatego, że w to wierzą. Właśnie kwestia wiary (z mojego doświadczenia) ma tutaj najmniejsze znaczenie. Mogę nie wierzyć w powietrze, nie widząc go, co nie zmienia faktu, że to ono daje mi życie i siły. Tak samo mogę nie wierzyć w aurę, energie i bioterapię, ale dalej to wpływa na mnie i na moje zdrowie, na moje ciało fizyczne, na moje samopoczucie. Rozumiesz to teraz? Wiara ułatwia Ci pracę z pacjentem, gdyż w ten sposób nie odrzuca w ogóle chęci Twoich, by mu pomóc, ale nie jest niezbędna do uzdrawiania! Większość osób, które leczyłem, nie wierzyła ani trochę w efekty z racji, że skrajny racjonalizm lub co najmniej średni racjonalizm u nich dominował. W zasadzie to chyba nie znam więcej niż 2-3 osób, które by od razu były pewne, że dam radę je wyleczyć (mówię tu o osobach, które po raz pierwszy próbowałem leczyć- nie o tych, którym wcześniej pomagałem, bo one nie muszę wierzyć, że mogę je wyleczyć- one już wiedzą, że to umiem!). Podkreślam więc ponownie: to nie jest kwestia wiary czy sugestii! Często nawet specjalnie mówię, że nie mam pojęcia, czy wyleczę osobę. Unikam presupozycji i ich nie stosuję mówiąc o tym, jak patrzę na szansę wyzdrowienia. Niemal zawsze podkreślam, że sam nie wiem, czy wyleczę osobę, a jedynie, że jest duża szansa na to, a i tak nie mają te osoby nic do stracenia, skoro lekarze i leki przeciwbólowe czy przeciwchorobowe im nie pomogły. Tylko to, że naprawdę wiedzą, że nie będą mieć z tego strat finansowych, a spróbować nie zaszkodzi je nakłania do tego. Mimo pesymizmu, często skrajnego, oraz braku wiary w efekty więc wyleczyć można.
Powiem to po raz ostatni więc: to nie jest kwestia wiary w efekt, w moc wyjątkową uzdrowiciela, czy w cudowne uzdrowienie i nie jest od tego zależne- liczy się kompetencja bioterapeuty i jego realne umiejętności.


Kolejna ważna rzecz: nastaw osobę, że potrwa to jakiś czas- 15 minut do godziny. Nastaw też ją na to, że choć niektórzy czują w tym czasie w różny sposób energię uzdrowiciela, to to wymaga od osoby uzdrawianej wyjątkowej wrażliwości na ruchy energii, którą nie każdy ma mimo, że można tą wrażliwość odblokować. To, czy czuje się energię, czy nie, nie ma jednak wpływu na efekty. Proś osobę, by niezależnie od tego, czy odczuwa coś czy nie, nie przerywała terapii, nim jej o to nie poprosisz tzn. by nie otwierała oczu, zanim Ty jej tego nie powiesz.


Etap trzeci - uzdrawianie

Zacznę od tego, że w ezoteryce, o czym nie wspominałem tak dokładnie w pozostałych artykułach na stronie, o ile w ogóle, bardzo ważny jest gest. Jeśli wykonasz gest wyciągania czegoś fizyczny tzn. przesuniesz rękę fizyczną w powietrzu tak, jakbyś coś w niej trzymał itp. lub jakbyś coś z aury czyjejś wyciągał i zrobisz to z własną wiarą w to, że to robisz, to naprawdę to robisz! Można to też zrobić i z reguły tak to robię, gdy osoba nie widzi, jaki gest wykonujesz, by jej nie sugerować, czego ma oczekiwać. Każdej osobie, którą leczę karzę mieć zamknięte oczy, gdyż wtedy łatwiej wchodzi w trans, a w transie aura poszerza się i jest generalnie silniejsza- łatwiej leczyć. W trans energetycznie wprowadzam i trwa to najwyżej 3 sekundy- głębokich transów nie trzeba. Aura się poszerza wtedy. Zamknięte oczy są ważne dla mnie osobiście oraz to, że jestem sam na sam z pacjentem, gdyż wiem wtedy, że nikt, kto myśli zbyt racjonalnie, nie będzie oceniać tego, co robię, nie będzie oceniać tego, że np. macham dłońmi nad ciałem fizycznym osoby, gdy np. wyjmuję coś z aury. Nie zdziwi nikogo, kto tego zwyczajnie nie widzi to, że np. gestem coś wylewam do aury osoby. Gest bardzo ułatwia uzdrawianie. Nie muszę wizualizować wtedy intensywnie czegoś, bo kinestetyka sama w sobie ciała fizycznego zastępuje wizualizację. U mnie podstawowymi gestami są:


  • wyciąganie- przesuwam rękę fizyczną do przodu z otwartą dłonią z intencją, by weszła w wewnętrzną część aury i łapię „to coś”, co powoduje ból
  • polewanie/posypywanie itp.- szybkim machnięciem ręki najpierw powoduję, że coś jest w mojej dłoni, a potem to coś zwyczajnie nad ciałem fizycznym osoby mogę wylać. Czasem wykonuję zastępczo gest po prostu
  • wzięcia czegoś do ręki, czyli trochę tak, jakby to było od dawna, a ja w danym momencie tylko bym to brał i trzymał w ręce.
  • zdmuchiwanie negatywnych energii- lekko dmuchasz na pacjenta tzn. jest to bardziej widoczne niż wyczuwalne czy słyszalne przez osobę- nie jest to silniejsze niż oddech Twój, a chodzi tylko o to, by pewien gest na poziomie podświadomym, wykonany przez Ciebie, został przetworzony na wysłanie konkretnego rodzaju energii
  • głaskanie- jest to ruch taki, jakbyś chciał np. na plaży wyrównać nierówności, by powierzchnia była gładka. Może być użyte przy uzdrawianiu guzów, trądziku itp.
  • pstryknięcie- jeśli potrzebuję jakiegoś tworu energetycznego i wiem, co to ma konkretnie być, to nieraz po prostu pstrykam, a gdy dłoń od razu po rozkładam tzn. tak, że jest płaska to na niej „leży już to, czego potrzebuję”, czyli pstrykam i wyprostowuję palce tuż po tym, by mieć już na ręce odpowiedni twór energetyczny


Pamiętaj, że każdy gest, jaki wykonujesz, który ma dla Ciebie sens na poziomie świadomym, któremu taki sens świadomie nadajesz jest skuteczny. Najważniejsze więc jest to, byś
stosował dokładnie to, na co w danej sytuacji masz ochotę, a nie wyuczone passy, głaski itp., które są opisywane w książkach do bioenergoterapii.


Jedną z prostych technik uzdrawiania, z tych, których nie da się nawet za bardzo nauczyć, bo osoby to stosujące z tym darem urodziły się jest uzdrawianie przez dotyk: bioterapeuta o silnym magnetyzmie dotyka chorego miejsca i choroba ustępuje, gdy chwilkę przytrzyma tam swoje dłonie. Znam kilka osób, które leczyły w ten sposób, niemniej ta metoda mimo, że często wystarcza, to na ciężkie dolegliwości jest nieodpowiednia i do tego może przerzucić chorobę na leczącego. Tutaj więc dodatkowa uwaga: mimo, że sam z racji używanych metod nie stosuję tego, to Ty, gdy leczysz swoimi technikami, stosuj ochronę energetyczną. Mi wolno chodzić bez niej, bo moja energetyka nie bierze nic z zewnątrz od osoby chorej. Mimo jednak, że sam tego nie stosuję, co wydawać by się mogło jest w pewien sposób niespójne to z racji, że wiem o niejednym przypadku, gdy leczący używając innych niż ja technik, brał na siebie chorobę, Ty powinieneś dla świętego spokoju założyć sobie ochronę energetyczną. Lepiej zapobiegać, niż leczyć.


Jeśli jesteś osobą wierzącą w cokolwiek to proś o wsparcie- czy to duchowych opiekunów, czy to Boga bezpośrednio, czy to Chrystusa. Nie wiem, na ile to kwestia własnego przekonania, a na ile faktycznej mocy wiary, ale prosząc o wsparcie Chrystusa podczas któregoś uzdrawiania z rzędu, czyli stosując coś, co nazywa się uzdrawianiem duchowym wg niektórych literatur bioterapeutycznych czułem, że moja energetyka jest nawet 10 razy silniejsza, niż przy typowych technikach. Nie byłem wtedy wierzący dodam, by podkreślić, że chyba to nie do końca wiąże się z wiarą samą w sobie. Pomógł mi wtedy i głęboko jestem o tym przekonany- przekonany, bo wiedzieć tego nie mogę nawet, jeśli powtórzyłbym eksperyment tysiąc razy. Uzdrawianie duchowe stosowałem tylko kilka razy i zawsze moja energetyka była o wiele silniejsza, gdy używałem tego, zamiast zwykłych metod bioenergetycznych. Po pierwszym udanym uzdrowieniu duchowym nawróciłem się na wiarę w Boga. Jestem od tego momentu osobą głęboko wierzącą mimo, że do kościoła nie chodzę, ani nie modlę się. Wiara dla mnie jest czymś o wiele głębszym, niż pójście do kościoła czy modlitwa. Być wierzącym, to żyć w miłości i przede wszystkim pomagać innym, gdy tego potrzebują i gdy w naszej ocenie zasługują na to. O wierze świadczy to, kim jesteś a nie to, jak się modlisz. Żyć w jedności z Bogiem trzeba cały czas, a nie tylko w niedzielę przez jedną godzinę na mszy kościelnej. Zapamiętaj to. W uzdrawianiu duchowym ważne jest też to, że nie możesz nim leczyć siebie- inny bioterapeuta mógłby to dla Ciebie zrobić, jeśli go poprosisz, ale ten rodzaj duchowej pomocy jest czysto altruistyczny i nie możesz wykorzystać tego, by pomóc sobie. Nie zmienia to jednak fakty, że lecząc innych leczysz i siebie- to jest bardzo częsty skutek „uboczny”.


Kolejna rzecz: sam nie musisz być w pełni zdrowy w danej chwili, by jednak móc wyleczyć osobę z innej choroby, która Ciebie akurat nie nęka. Łatwiej wyleczyć kogoś niż siebie i chociaż ja sam siebie zawsze leczę i nigdy nie proszę o to kumpli po fachu, choć wiem, że mogą to zrobić tak skutecznie jak ja (lub czasem mniej, a nieraz nawet lepiej niż ja sam), to realnie rzecz ujmując jest naprawdę dużo trudniej leczyć siebie niż innych. Wpływa na to wiele czynników- nie widzisz chociażby ciała fizycznego swojego bezpośrednio, a lustro to już nie to samo… Ponadto choroba powoduje nieraz, że zamiast skupiać się na rozwiązaniu zbytnio skupiasz się na bólu, jaki ona powoduje, czy dolegliwościach. Dekoncentracja jest więc znaczna i trudniej się leczyć.


To, co jeszcze musisz wiedzieć to to, że czasem pozornie uzdrawiasz osobę z przyczyny, ale tylko tę przyczynę na chwilę usuwasz. Co mam na myśli? Otóż wysłanie w
chore miejsce energii często powoduje przemieszczenie chwilowe larw czy negatywnych energii w tamtym miejscu, za czym idzie ustąpienie bólu całkowite lub znaczne. Dopóki jednak nie zniszczysz larw czy nie usuniesz całkowicie negatywnych energii osoba dalej ma szansę wrócić do poprzedniego działu. Według moich teorii, popartych doświadczeniem, wysłanie energii powoduje, że larwy i inne twory energetyczne przemieszczają się tylko na chwilę w aurze i odstępują od bolącego miejsca. W ten czas przestaje boleć lub ból jest mniejszy. Niemniej po paru minutach wracają one w to samo miejsce jak gdyby nigdy nic i znowu boli. Musisz je zniszczyć, by nie wracały tam. Z doświadczenia też własnego i kolegów po fachu wiemy, że to właśnie obce energie powodują ból. Ciekawe jest też to, że nawet, jeśli aura jest uszkodzona astralna w bardzo znacznym stopniu, to uszkodzenie samo w sobie bólu nie wywołuje, a właśnie to, co to uszkodzenie wywołało. Co to znaczy? Możemy aurę mocno podziurawioną zostawić, ale gdy usuniemy larwy, to bólu nie będzie. Możemy też zrobić coś, co uważam za błędne działanie: naprawić uszkodzenia, a larwy zostawić. Przestanie boleć na najwyżej dzień czy dwa. Larwy nadal jednak będąc zniszczą ponownie to miejsce. Zauważ: usuwając larwy ból znika mimo, że uszkodzenia dalej są. Usuwając uszkodzenia, pozostawiając jednak larwy, ból zniknie albo na chwilę albo wcale i na pewno wróci tak czy tak. Rozwiązanie pierwsze, czyli pozbywanie się larw jest sto razy bardziej praktyczne- to drugie stosujesz bardziej jako środek tymczasowy, gdy nie możesz dokładnie ocenić, jak wygląda to, co powoduje ból- by przekonać osobę, że faktycznie można choćby na chwilę zmniejszyć ból.


Dalej: jeśli widzisz już te twory energetyczne, które powodować mogą ból, ale są za silne, by od razu je zniszczyć (rzadko tak jest, ale zdarza się), to w pierwszej kolejności odetnij ich połączenia z właścicielami (twórcami, od których się zasilają energetycznie). Również z doświadczenia nabytego w czasie długotrwałych i nieprzyjemnych walk astralnych wiemy, że prawie zawsze larwa jest połączona kanałem energetycznym z właścicielem, który nieświadomie ją wzmacnia. Zaznaczyć też trzeba, że larwa wcale nie musi powstawać świadomie- nawet wkurwienie się mocno na kogoś może ją wytworzyć i to nawet wtedy, gdy osoba nie ma pojęcia najmniejszego o ezoteryce. Myśl dobrze więc o innych, bo to też zapewnia Ci zdrowie w pewien sposób. Miej dużo wrogów, którzy Cię nienawidzą, a zdrowie również będziesz mieć gorsze. Żyj z innymi w dobrych relacjach, a opłaci Ci się to.


Gdy już namierzyłeś to, co powoduje zaburzenie sama twoja wizualizacja osiągania celu w postaci pozbycia się tego, co przeszkadza wystarczy, by wyleczyć osobę. Mimo, że nadal wizualizacja należy do najpowszechniejszych technik, to jest najłatwiejsza do zastosowania i wręcz uniwersalna w ezoteryce. Zależnie od tego, co niszczysz i jaki ma to poziom wytrzymałości możesz wizualizować, że to palisz (ogień mentalny bardzo rzadko zniszczy larwy, ale może je osłabić nieco lub odpędzić), że to ciachasz mieczykami itp. itd. Tutaj masz pełną dowolność tego, co wizualizujesz, byleby odzwierciedlało to cel. Sprawdzaj, jak zmienia się wizualizacja mimowolnie- jakie haluny przy patrzeniu na aurę pacjenta generuje Twoja podświadomość. One pomogą Ci w ustaleniu, na ile dobrze Ci idzie ze zwalczaniem danej rzeczy. Pamiętaj, bo to bardzo ważne, byś wizualizował usuwanie się konkretnych zaburzeń aury, a nie samo zdrowienie. Dla przykładu: nie wyobrażaj sobie, że np. trądzik z twarzy osoby znika, tylko, że niszczysz larwy, które go powodują.


Na koniec bardzo ważna uwaga: lecz wtedy, gdy inni proszą o to, gdy wiedzą, że uważasz, że możesz im pomóc- nie można uleczyć całego świata i nic na siłę. To chorym powinno przede wszystkim zależeć na ich zdrowiu i przez zgodę na podjęcie się przez Ciebie uzdrawiania manifestują świadomą i wolną wolę na to, by ich leczyć. Nie łam wolnej woli od Boga i jeśli ktoś powie wprost, że nie chce, byś go leczył, albo Cię wyśmieje na wstępie, to go nie lecz!
Możesz natomiast zawsze zrobić to bez zgody osoby, ale pamiętaj, by fizycznie być przy niej, byś mógł dostrzec rezultaty lub powikłania w uzdrawianiu. Kontroluj stan pacjenta, bo to bardzo ważne, by przede wszystkim nie szkodzić. Nie widząc osoby nie wiesz, co się z nią w tej chwili dzieje, a zdarzały mi się sytuacje że mimo, że podejmowałem największe środki ostrożności i wydawać by się mogło, że wszystko robię według najbardziej prawidłowych dla mnie schematów ból się jeszcze wzmacniał. Taka informacja jest Ci potrzebna, byś wiedział, kiedy zmienić podejście do uzdrawiania osoby. Nigdy nie pozostawaj przy jednym podejściu. Zawsze szukaj innych rozwiązań, gdy poprzednie nie przynosiły rezultatów. Praktykę w uzdrawianiu prawdopodobnie zdobędziesz z czasem i będziesz w tym coraz lepszy, jeśli tylko zaufasz swoim umiejętnościom i będziesz chętny do tego, by chociaż spróbować.